wtorek, 24 listopada 2015

Rozdział V

    To wszystko było dla mnie trudne. Bardzo trudne. Czułam się nie na miejscu. Jeszcze ponad dwa lata temu miałam wszystko o czym mogłaby pomarzyć każda nastolatka, patrząc oczywiście ze strony potrzeb materialnych.
Byłam szczęśliwa, brakowało mi tylko mamy, ale z jej śmiercią zdążyłam się pogodzić. Pomógł mi w tym brat i tata, młodsza siostra również była dla mnie bardzo ważna, kochałam ją, nie miałyśmy najlepszego kontaktu, ale Lou starał się nas jakoś "posklejać" w efekcie mimo wszystkich kłótni, sprzecznych poglądów i odmiennych charakterów trzymaliśmy się razem. Zawsze.
    Śmierć mojego taty i rodzeństwa była taka niespodziewana, wiedziałam, że tego nie zaakceptuje nigdy, a przede mną była cała wieczność, chyba, że wcześniej zabiliby mnie przedwieczni, bo nie zamierzałam do nich dołączać. Chociaż nie wiem czy słowo zabije jest tutaj odpowiednie. Przecież ja nie żyłam. Moje serce nie biło. Nie oddychałam. W moich żyłach nie było krwi, były puste. Ja tylko egzystowałam, nie żyłam. Ja po prostu istniałam, a chyba wszystko istnieje na tym świecie w jakimś celu. Może moim celem jest zniszczenie takich jak ja. Nie byłam tego pewna, ale uznałam, że to może być moim celem. Wampiry z Harbor bały się mnie, mojej mocy i tego kim ich zdaniem jestem. "Hybryda, która pała wyjątkową nienawiścią do wampirów. Nietypowa mieszanka, córka wilka i łowcy przemieniona przez przedwiecznego. Najpotężniejsza istota jaką spotkali do tej pory." - właśnie tym ich zdaniem jestem. Tego dnia postanowiłam, że zniszczę rasę krwiopijców, zaczynając od przedwiecznych, a kończąc na istotach żywiących się ludzką krwią.



    Byłam w lesie, zmierzałam w sam jego środek, miał tam na mnie czekać Ethan, nie znosiłam jego obecności, to miał być nasz drugi trening, a do pierwszego nie chcę nawet wracać wspomnieniami. Nie wiem jakby się skończył, gdyby David nam nie przerwał. Pozabijalibyśmy się, ale najprawdopodobniej to ja zabiłabym jego. Nie wiedziałam za co tak nienawidzę blondyna, ale nie potrafiłam tego zmienić, może nawet nie starałam się tego zmienić. Wiedziałam ze on pałał do mnie podobnym uczuciem. Nie trzeba być geniuszem, za to co mu zrobiłam na jego miejscu próbowałabym mnie zabić.
Byłam na miejscu, blondyn też tam był. Zapanowała niezręczna cisza. Nie chciałam jej przerwać. Może to był mój błąd, bo po chwili zostałam przygnieciona do ziemi przez mężczyznę, śmiał się. Śmiał się ze mnie. Próbowałam mu się wyrwać, ale był silny. To była jakaś odmiana, do tej pory to ja atakowałam i Ethan nie wyrywał mi się. Dopiero w tamtym momencie dotarło do mnie, że działo się tak, gdyż mężczyzna mi na to pozwalał. Nie podobał mi się taki obrót sprawy, próbowałam użyć mocy, tej samej błękitnej poświaty, z której już kilkakrotnie korzystałam, jednak moje wysiłki spełzły na niczym. Blondyn wstał ze mnie, a z oddali pojawiła się Elizabeth.
- Widzisz, El podobnie jak ty jest niezwykła. - zaczął, ale ja nie zamierzałam go słuchać, sama jego obecność sprawiała, że wpadałam w szał.
- Jej matka była łowczynią, nadal nią jest. - mówiłam jak w transie. W pewnym sensie w nim byłam. Po raz kolejny wniknęłam w czyjś umysł, nie miałam nad tym kontroli. Wtedy nie wiedziałam, że nie jestem tylko w umyśle Elizabeth. - Jako dziecko została ugryziona przez wampira. Ona na to pozwoliła. Myślała, że będziesz potężną łowczynią, jednak nie przemyślała skutków, nie wiedziała jak trudno będzie ci pogodzić ze sobą dwie natury. Do tej pory ma o to żal do siebie. To dlatego się od ciebie odcięła. Dlatego gdy miałaś dziesięć lat oddała cię Victorowi i Cassidy. Wymazała im z pamięci to wspomnienie. Potrafiła to zrobić. Tobie też wymazała wiele wspomnień. Potrafiła manipulować cudzymi myślami, wspomnieniami. Po tym wszystkim nie mogła spojrzeć ci w oczy. Jej przyjaciel cię przemienił. - wiedziałam już, że jestem jeszcze w czyimś umyśle. Nie miałam nad tym kontroli. Nie wiedziałam jak się tam znalazłam i jak miałam się stamtąd wydostać. To było przerażające. Siedziałam w czyjejś głowie, przeglądałam wspomnienia, te najskrytsze, o których się nie mówi, nie miałam wpływu na to co zobaczę. Nie wiedziałam jak to przerwać. - Ona cię kocha. Jest jej przykro. - nagle wszystko zostało. Wróciłam do "siebie". Dwója stojąca przede mną była przerażona. Ja też zaczęłam się bać. Nie wiedziałam co się stało. Byłam w umyśle matki Elizabeth. Miałam wrażenie, że patrze na świat jej oczami, przeżywam to co kiedyś ona sama, ale nie widziałam jej twarzy, słyszałam głos, ale brzmiał zupełnie jak mój. To było straszne, czułam jej cierpienie. Miałam ochotę umrzeć. Nie wiem jak jej matka dała sobie z tym radę. Skrzywdziła swoją córkę, musiała ją oddać i żyć z przeświadczeniem, że nigdy jej nie zobaczy, a jedyne uczucia jakie żywi do niej El to żal, może nawet nienawiść. Usiadłam na ziemię. Nadal czułam ten ból. To było takie trudne. Nie chciałam ponownie zaglądać w czyjś umysł. Bałam się, że mogę znów odczuwać emocje osoby, w której umyśle się znajduje.
- El ja nie chciałam. Nie panowałam nad tym. Nawet nie wiem jak to się stało. - dziewczyna nawet na mnie nie spojrzała. Uciekła i zostawiła mnie z Ethanem.
- Jak to zrobiłaś? - zapytał spokojnie, nie słyszałam w jego głosie pretensji. Nie spodziewałam się tego. Byłam pewna, że zrobi mi awanturę, jednak mimo jego łagodnego usposobienia ja nie potrafiłam nad sobą zapanować. Cały czas targały mną uczucia matki El, a w głowie przewijały się wspomnienia.
- Skąd mam wiedzieć?! Myślisz, że chciałam to zrobić?! - wstałam z ziemi i zaczęłam krzyczeć. - Myślisz, że dobrze czuje się grzebiąc w czyichś wspomnieniach? Ja nawet nie miałam wpływu na to co zobaczyłam! Ja czułam dokładnie to co czuła matka El w danej chwili! Ja nadal to czuję!


     Siedziałam w salonie wampirów. El po tym co usłyszała ode mnie gdzieś zniknęła, wiedziałam, że się o nią martwią, po części czułam się winna, gdyby nie ja nie słyszałaby tego wszystkiego.
    Od dwóch godzin siedzę tutaj i odpowiadam na te same pytania. To było bez sensu, wszystko co widziałam zdążyłam już im powiedzieć. Wyszłam z domu, a w ślad za mną poszedł David.
- Oni o nic cię nie oskarżają. Po prostu nie wiedzą kim jesteś. - odwróciłam się i spojrzałam na chłopaka.
- A myślisz, że ja wiem?! Myślisz, że dobrze czuję się z tym wszystkim?!
- Nie. - odparł krótko. - I dlatego wrócimy do treningu.
- Żartujesz sobie ze mnie!? - zapytałam z wściekłością.
- Nie.


    Wróciłam do domu wykończona i wściekła. Nie wiedziałam jak mam się w tym wszystkim odnaleźć. To było ponad moje siły. Nie dawałam rady, z jednej strony chciałam zniszczyć Przedwiecznych, ale z drugiej chciałam też zniszczyć siebie. Byłam potworem, którego moc przerażała wszystkich wokół, nikt nie wiedział czego się po mnie spodziewać, do czego jestem zdolna i kiedy moja moc przestanie się rozwijać.
Żałowałam, że zamiast lecieć z moją rodziną na wakacje wolałam zostać w domu, gdybym wtedy zginęła razem z nimi możliwe, że byłabym teraz szczęśliwa w lepszym świecie, razem z całą moją rodziną.



--------------------------





Jeżeli ktoś przeczytał ten rozdział niech go skomentuje, będę wtedy wiedziała czy mam publikować nowe rozdziały. 

czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział IV

     Jeden telefon całkowicie wyprowadził mnie z równowagi. Nie wiedziałam co o tym wszystkim mam myśleć. Ktoś kazał mi wybierać po, której stronie będę. Nie znałam wampirów z Harbor, ale wiedziałam, że próbują żyć tak jak zwyczajni ludzie, może nie do końca tak samo, ale jednak podobnie. Za to przedwieczni żywili się zwykłymi ludźmi, ja też miałam być tylko kolacją, nie przewidzieli, że mogę to przetrwać. To rozjaśniło mój umysł. Przedwieczni są bezwzględni, zabijają ludzi tylko dla zaspokojenia pragnienia. Nawet nie wiem jak mogłam mieć w głowie mętlik. Nie ważne co wiem o Lil i całej reszcie, ważne co wiem o przedwiecznych. Decyzja była banalnie prosta.
     Wyszłam z domu i pobiegłam do posiadłości w lesie. Weszłam do ogromnego domu i bez jakichkolwiek powitań ruszyłam w stronę pokoju Lil. Dziewczynę zszokował mój widok.
- David mówił, że na dziś skończyliście.
- Bo tak było. - odparłam.
- Więc co tu robisz? Jakoś nie wyglądasz tak jakbyś przyszła tu na plotki. - dziewczyna była zszokowana moją obecnością, wyglądała tak jakby się mnie bała. Nagle stanął za mną Ethan. Wyglądał na wściekłego.
- Co się tu dzieje? - blondyn zapytał i uważnie zmierzył mnie wzrokiem. Nie znosiłam jego obecności i nie zamierzałam mu odpowiadać. - Posłuchaj Evelyn promieniujesz mocą jak elektrownia więc albo łaskawie powiesz mi co się dzieje, albo łaskawie zabierz stąd swój tyłek zanim komuś stanie się krzywda. - wkurzyłam się. Złapałam blondyna za szyję i przytwierdziłam do ściany. Zrobiłam to tak szybko, że ten nawet nie był w stanie zareagować.