Mijał kolejny dzień, byłam w szkole, widziałam się z Lar'ą, ale uciekłam dziewczynie.
Podjęłam decyzję - postanowiłam wyprowadzić się z Bar Harbor, wiedziałam, że to ucieczka, ale właśnie tego chciałam - uciec i zapomnieć o tym co stało się jakiś czas temu. Wiedziałam, że to nie możliwe, bo to kim jestem nie pozwalało mi zapomnieć, ale wtedy tego chciałam.
Wyszłam ze szkoły i wbiegłam w las, rozwinęłam ogromną prędkość i już po chwili znalazłam się na tyłach mojej posesji. Gdy znalazłam się w pokoju zaczęłam pakować walizki i po chwili dotarło do mnie jakie to głupie. Nie wiedziałam gdzie zamieszkać, nie miałam na to nawet najmniejszego pomysłu, a już zaczęłam się pakować. Wrzuciłam walizkę pod łóżko.
Nagle coś usłyszałam a, lewa dłoń zaczyna mnie piec zupełnie tak jakby się paliła. Ból był ogromny i z każdą sekundą wzrastał, nie mogłam wytrzymać, upadam na ziemię. Byłam przerażona, nie miałam pojęcia co się dzieje. Wyczuwałam czyjąś obecność. Wrogą obecność. Nie wiedziałam czyją, ale byłam przekonana, że istota ta nie była przyjazna i na pewno nie była człowiekiem. Gdy usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła podniosłam głowę i zobaczyłam rudowłosego chłopaka. Ból ustąpił, a ja wstałam. Przyjrzałam się przybyszowi, który wtargnął do mojego domu rozbijając okno, dotarło do mnie kim jest. To właśnie jego widziałam podczas moich snów. To on próbował mnie zabić.
-Czego chcesz?!
-Grzeczniej. Nie chce cie w żaden sposób skrzywdzić więc nie dawaj mi ku temu powodów i nie krzycz bo zbiegną się te pomioty z Harbor. - gdy usłyszałam jego głos zaczęłam się bać.
-Pytałam czego chcesz. - wysyczałam przez zęby, mimo strachu poświata, która towarzyszy mi w momentach gdy go czuję tym razem się nie pojawiła.
-Chcę ci pomóc Evelyn.
-Pomóc. Nie kpij! - przerażenie zastąpiła wściekłość. - Ostatnio ty i twoi kumple próbowaliście mnie zabić, a teraz mówisz, że chcesz mi pomóc! Za kogo ty mnie masz!? - w tym momencie miałam ochotę go rozszarpać. Nie miałam pojęcia co się ze mną działo.
-Jesteś potężniejsza niż sądziłem. - powiedział z uśmiechem. - Idealnie pasujesz do Przedwiecznych.
-Co?! - nie miałam pojęcia o czym mówił.
-Nie krzycz. - usiadł na łóżko.
-Ktoś cie zaprosił?! - wściekłość narastała we mnie z każdą sekundą.
-Przedwieczni to najpotężniejsze wampiry tego świata. Jesteśmy najczystszą z ras. Zostałaś przemieniona przez Przedwiecznego. - mówił dalej ignorując mnie.
-Przemieniona!? Miałam być jego kolacją! Zabił mnie!
-Skarbie, nie odbieraj tak tego. - w tamtym momencie miałam ochotę się popłakać. - Ty chyba też zabijasz. Przedwieczni nie są w stanie pohamować żądzy ludzkiej krwi.
-Więc się do was nie nadaje. - gdy wypowiadałam te słowa przepełniała mnie duma. Cieszyłam się, że nie jestem taka jak oni.
-Czemuż to?
-Nigdy nie piłam ludzkiej krwi. - w jego oczach zobaczyłam przerażenie. Nie wiedziałam dlaczego, ale po chwili to się zmieniło, po raz kolejny zajrzałam do czyjegoś umysłu. Robiłam to nie świadomie, ale gdybym tego nie zrobiła, to zapewne zniknęła bym z tego świata. W głowie rudzielca znalazłam odpowiedzi. Przedwieczni żywią się wyłącznie krwią ludzi, on się mnie bał, nie wiedział co jest ze mną nie tak. Przedwieczni swoją siłę zawdzięczają ludzkiej krwi, a ja jej nie piłam, gdybym to zrobiła byłabym znacznie silniejsza niż jestem teraz. On chciał mnie zabić. Chciał mnie zabić ze strachu przede mną. W tamtej chwili chciałam mu na to pozwolić. Nienawidziłam tego czym się stałam i uznałam, że to powinno się skończyć, ale wtedy przed oczami pojawił mi się Lou i mój tata. Oni nigdy się nie poddawali, zawsze walczyli do końca o to co było warto walczyć. Mi odebrano życie, ale dostałam w zamian coś innego, nienawidziłam tego , ale wiedziałam jedno. Nie wolno było mi się poddać. Nie mógł mnie zabić ktoś taki jak on. Ktoś znacznie gorszy niż ja.
Wyskoczyłam przez okno mojego pokoju, zrobiłam to tak szybko jak jeszcze nigdy, rudowłosy nie zdążył nawet zareagować. Biegłam przez las i nie miałam pojęcia co mam robić. Zatrzymałam się na chwilę, nie wiedziałam gdzie jest chłopak.
Poczułam krew, jej woń dochodziła z plaży. W tamtej chwili zszokowało mnie to, że ją czuję, przecież to aż 30 km stąd! Dotarło do mnie, że skoro ja ją poczułam to rudzielec nie zdoła jej się oprzeć. Rzuciłam się pędem w stronę morza, zapach krwi był coraz wyraźniejszy, dogoniłam rudego przed samą plażą, na której była tylko jedna osoba, młody chłopak, wyglądał jakby na nas czekał i tak właśnie było. Spojrzałam na Rudego - od tej chwili zamierzałam tak nazywać chłopaka - jego kły były wysunięte i przygotowywał się do skoku, w jednej chwili znalazłam się przed szatynem i zasłoniłam go, w tamtej chwili nie wiedziałam czemu to robię, po prostu to zrobiłam. Byłam w szoku, szybkość z jaką to zrobiłam była nierealna nawet jak na istotę którą jestem.
Rudy ruszył do ataku. Szatyn, który stał za moimi plecami uderzył w niego niebieską poświatą! Była podobna do mojej, mimo że o wiele jaśniejsza. Na przedwiecznym nie zrobiło to wielkiego wrażenia, odleciał tylko kilka metrów i ponownie przygotowywał się do ataku, a chłopak stojący za mną ledwo trzymał się na nogach.
W tamtym momencie zastanawiałam się kim on jest? Jego serce biło, ale po chwili przestało to mieć znaczenie. Musiałam nas uratować i tylko to się liczyło. Lou tak by zrobił.
Poczułam przyjemny chłód, a widząc niebieską poświatę wokół mnie uśmiechnęłam się, wiedziałam, że wampir nie ma szans.
Jednak po chwili pewność siebie mnie opuściła. Nie wiedziałam jak mam użyć błękitnego światła, zawsze działo się to odruchowo. Odwróciłam się i spojrzałam na chłopaka.
-Jak uderzyłeś w niego światłem?
-Skup się. Pomyśl, że chcesz go zabić. - jego głos był ledwo słyszalny. Nawet nie zauważyłam, że Rudy przyglądał się nam z zaciekawieniem zamiast zaatakować. Chcę go zabić. Chcę go zabić. Chcę go zabić. - powtarzałam w myślach, ale nic się nie działo. Ja muszę go zabić! - Poczułam jak chłód opuszcza moje ciało, niebieska poświata mnie otaczająca uderzyła w Przedwiecznego. Nie wierzyłam w to co się działo. To wszystko było takie nierzeczywiste. Patrzyłam na chłopaka za mną, leżał na ziemi. Słabł. Nie wiedziałam dlaczego.
- Dobra robota. - wychrypiał. - Nie jesteś wampirem ani łowcą, więc kim? Hybrydą? Nie, jesteś zbyt silna. - zaczął zamykać oczy. To było chore, nawet w takiej chwili on również zastanawiał się kim jestem. Nie prosił o pomoc, ratunek. Chciał tylko wiedzieć kim jestem. Zaczęłam się tego bać. Czy byłam tak dziwnym stworem, że nie pasowałam nigdzie?
- Hej! - kucnęłam przy szatynie. Zaczęłam nim potrząsać.
- Zabierzesz mnie do Lily? - wiedziałam, że chodzi mu o blondwłosą wampirzycę.
- Dobra, ale gdzie ona mieszka? - zamknął oczy. W pierwszej chwili pomyślałam, że umarł, ale otrząsnęłam się gdy usłyszałam bicie jego serca. Nie wiedziałam gdzie mieszka Lily, ale byłam pewna, że Lara to wie.
Wzięłam do ręki komórkę i wybrałam z niej numer dziewczyny, mimo że odebrała po drugim sygnale to oczekiwanie na to trwało wieczność.
- Najpierw przede mną uciekasz, a teraz dzwonisz!? - dziewczyna był wściekła.
- Lara! - wrzasnęłam. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, nigdy nie byłam tak stanowcza. Jakiś czas temu będąc w takiej sytuacji nie wiedziałabym co zrobić. - Nie mam czasu, gdzie mieszka Lil?!
- Co?! - wkurzyła się.
- Lara do cholery powiesz mi w końcu?!
- Czternaście kilometrów jakoś na północ od twojego domu. Po co ci to? Coś się stało? - rozłączyłam się. Przerzuciłam sobie przez ramię chłopaka. Był dla mnie lekki jak piórko. Nie wiedziałam skąd wampiry mają tyle siły. Zaczęłam biec w stronę domu Lil, chłopak nadal się nie obudził. Znalazłam się przed wielkim, drewnianym domem, do którego wbiegłam.
-Gdzie Lil?! - krzyknęłam do szatynki siedzącej na fotelu w salonie. - obok mnie stanęła wspomniana wcześniej dziewczyna i z przerażeniem spojrzała na chłopaka.
-Co mu się stało?!
-Zemdlał. - nagle w pokoju zaczęło się roić od wampirów. Albo poczuli krew chłopaka, która o dziwo przestała mnie kusić, albo usłyszeli mój krzyk. A może jedno i drugie?
-Piłaś jego krew! - oskarżyła mnie Lil.
-Zgłupiałaś! - wściekłam się. Nikt nie będzie zarzucał mi picia ludzkiej krwi. Nigdy.
-Jeżeli coś mu zrobiłaś to cie zabije. - wysyczała blondynka po czym zabrała brązowowłosego i gdzieś zniknęła. Byłam wściekła, a do tego czułam się jak intruz. Otaczała mnie chmara wampirów.
-Evelyn, musimy pogadać. - to Ian, ruszyłam za chłopakiem, byłam przekonana, że wszędzie będzie lepiej niż w tej dziupli krwiopijców. Znaleźliśmy się w głębi lasu, nie wiedziałam dlaczego. Chłopak patrzył na mnie, nie zamierzałam odezwać się pierwsza i chyba to zrozumiał.
- Kim jesteś? - zapytał spokojnie, ale mnie oblała biała gorączka, ciągle zadają mi te same pytania. Jeszcze wczoraj byłam pewna, że jestem zwyczajnym wampirem - o ile bycie wampirem jest czymś zwyczajnym - później zaczęli nazywać mnie hybrydą, a dziś jakiś idiota powiedział mi, iż powinnam dołączyć do jakichś Przedwiecznych. Co to wszystko miało znaczyć!? Wyczułam tu czyjąś obecność.
-Ktoś tu jest. - powiedziałam. Nagle obok Ian'a stanął blondyn, ten sam, który wczoraj trzymał chłopaka, gdy ten dostał ataku szału i nie panował nad sobą.
-Ian, zostaw nas, musimy pogadać. - miałam już dość. Wszyscy chcieli ze mną rozmawiać, w właściewie wkurzyć mnie zadając jedno i to samo pytanie. Najgorsze było to, że ja sama nie znałam na niego odpowiedzi.
-Czego chcesz?
-Przed chwilą czytałem ci w myślach. - powiedział spokojnie.
-Co?! Jakim prawem?!
-Ty również czytasz w myślach.
-I co z tego! Ja robię to mimowolnie, nie panuję nad tym!
-Wiem, przejrzałem twoje wspomnienia.
-Jeszcze raz to zrobisz, a cie zabiję. Nie masz prawa grzebać mi w głowie.
-Nawet gdybym chciał nie dałbym rady, przed chwilą założyłaś bardzo silną blokadę. - byłam już na skraju wytrzymałości. Nie miałam pojęcia jak założyłam tą blokadę o ile wogóle to zrobiłam.
-Albo powiesz mi czego ode mnie chcecie, albo daj mi spokój!