- Chyba wiem kim jesteś. - usłyszałam obojętny ton głosu chłopaka.
- Co? Kim? - niecierpliwiłam się, a on zdawał się czerpać satysfakcję z tego, że wie więcej od mnie.
- Zack jest Łowcą.
- Nie mów mi teraz kim jest Zack, nawet nie wiem kto to jest. Kim ja jestem!? - w tamtym momencie wściekłam się. Nie wiedziałam kim jestem, a on opowiadał mi o nie wiadomo kim.
- Posłuchaj! Jeżeli chcesz wiedzieć kim jesteś to mi nie przerywaj, bo równie dobrze mogę zachować tą wiadomość dla siebie. - byłam wkurzona, miałam ochotę go rozszarpać, ale musiałam wiedzieć kim jestem. - Słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzać, a musisz wiedzieć wszystko. - nie odezwałam się, chłopak zaczął swój monolog. - Zack to ten chłopaka, którego przyniosłaś. Łowcy to rasa istot stworzonych do obrony ludzkości przed innymi istotami nadnaturalnymi, a głównie przed wampirami i tak jak one są nieśmiertelni. Każdy Łowca ma inną zdolność, ale jedna cechuje ich wszystkich. Obronna tarcza światła. Taka sama jak twoja, w zależności od siły Łowcy jej kolor jest mniej lub bardziej intensywny, stąd wniosek, że ty również jesteś Łowcą. - to wszystko było takie nierealne, ale nie przerywałam. - Czytasz nam w myślach, żaden Łowca nie miał nigdy takiej zdolności. Wilk też nie. Nie rzuciłaś się na Zacka, więc dlatego uważam, że jesteś Wilkiem, a przynajmniej nim byłaś. Wilki mają obrzydzenie do ludzkiej krwi, a żaden wampir nie zdołałby się oprzeć niektórym zapachom, tobie to jednak się udało, wtedy gdy Ian zwariował i teraz, uratowałaś Zacka. To był nie tylko instynkt Łowcy, ale również Wilka. Nadążasz? - pokiwałam twierdząco głową. - A to, że jesteś potężna widać na każdym kroku. Gdy pierwszy raz pojawiłaś się w szkole Lil dziwnie się zachowywała, zauważyłaś to i bynajmniej nie było to spowodowane zapachem krwi lecz siłą jaka od ciebie wtedy biła. Bała się ciebie. Gdy pierwszy raz cię zobaczyłem uznałem, że jesteś najpotężniejszą istotą jaką spotkałem, ale dziś zmieniłem zdanie. Jesteś jeszcze silniejsza niż ostatnio, mimo że zużyłaś dużo mocy. To twoja zdolność Łowcy Evelyn. Przynajmniej to jedyne logiczne wyjaśnienie jakie w tej chwili przychodzi mi do głowy. Im więcej wokół ciebie wampirów tym jesteś silniejsza. Nie spotkałem się z czymś takim, nawet o tym nie słyszałem. Nie wiedziałem, że to możliwe, aż do teraz. Po za tym przemienił cię Przedwieczny, a takie przypadki zdarzają się rzadko. To prawie nie możliwe, ale teraz to oni boją się ciebie. Musisz nauczyć się maskować moc. David cię tego nauczy. Jest w tym mistrzem. Możesz nie chcieć od nas pomocy, wiem jaki masz stosunek do wampirów, ale powinnaś ją przyjąć. Możemy cię wyszkolić. Przyznaj, że przez chwilę pomyślałaś, że chcesz zabijać takich jak Rudy. Zastanów się nad tym. Masz czas do jutra, ale myślę, że twój brat poszedłby na to. - ostatnie zdanie dodał z szyderczym uśmiechem. Prowokował mnie i udało mu się to. W jednej chwili rzuciłam się na chłopaka i ściskałam jego szyję.
- Jeszcze raz powiesz choć słowo o moim bracie, a cię zabije. - wysyczałam wściekła.
- Skarbie, pamiętasz, że my nie oddychamy. - wściekłam się, rzuciłam mężczyzną o najbliższe drzewo i pobiegłam w stronę domu.
Wspomnienia wczorajszego dnia wciąż tkwiły mi w głowie. Nie wierzyłam Ianowi w słowa dotyczące mojego pochodzenia i miałam ochotę go zignorować, ale nie mogłam. Moje istnienie musiało mieć jakiś powód i ja go odkryłam. Nieważne było kim jestem. Była silna, bardzo silna.
Zostanę Łowcą. Nie będę nigdy Łowcą czystej krwi, zawsze będę hybrydą, ale mogę robić to co Łowca. Nikt mi nie zabroni.
Ruszyłam w stronę lasu, gdzie mieszka Lili i cała reszta. Zanim znalazłam się w połowie drogi wyczułam czyjąś obecność. Zatrzymałam się, wiedziałam, że nie muszę się obawiać i miałam rację, bo po chwili stała przede mną Lil.
- Evelyn. Dziękuję. - powiedziała to i rzuciła mi się na szyję. Byłam zaskoczona jej wylewnością i po chwili coś do mnie dotarło. Ona kocha Zacka. Nie trzeba czytać w myślach aby się domyślić, ale postanowiłam się upewnić.
- Takie związki są dozwolone? - dziewczyna odskoczyła ode mnie jak oparzona, po czym przyjrzała się mi i uśmiechnęła.
- Nie. - powiedziała i ruszyła powoli w stronę swojego domu. Wtedy do mnie dotarło. Kochają się, ale nie mogą być razem. To chore, jak Romeo i Julia.
- Dlaczego tego przestrzegacie?
- Bo nie chodzi tylko o mnie. Miałaś wczoraj bliskie spotkanie z Przedwiecznym, są bezwzględni. Szukają tylko powodu do walki. Zabiliby całą moją rodzinę gdyby się o tym dowiedzieli. Nie mów nikomu, że wiesz co jest między nami. Przed wszystkimi to ukrywamy, ale ty Ian i Ethan czytacie w myślach więc to nie ma sensu i tak znacie prawdę. - nie wiedziałam co powiedzieć, więc milczałam. To było przykre. - David jest miły. Gdy nauczy cię ukrywać moce będziesz trenować coś innego, nie wiem co, nie pytałam.
- Jakie jeszcze moce posiadają wampiry?
- Różne. Jest ich naprawdę mnóstwo. Sama nie znam ich wszystkich, nigdy nie interesował mnie ten świat. - mówiąc to dała nacisk na słowa "ten świat".
- A twoja moc?
- Przepowiadam przyszłość i odczytuje przeszłość. - powiedziała z uśmiechem.
- Poważnie. Jak to robisz?
- Poważnie. Przyszłość widziałam tylko dwa razy, ale za to wizje przeszłości miewam często.
- Jak często?
- Prawie codziennie. - spojrzałam na dziewczynę. - To trochę uciążliwe, ale czasem przydatne. Dziś też miałam jedną. - coś mi mówiło, abym nie drążyła tematu, więc postanowiłam tego nie robić niestety do mojej głowy dotarł obraz. Lili wie, kiedy i dlaczego zrobiłam tatuaż na lewym nadgarstku.
Razem... Jednak mój brat nie żył i została tylko niespełniona obietnica.
Trening z Davidem nie szedł mi za dobrze. Zdaniem mężczyzny ukrycie takiej ilości mocy jest trudne dlatego nie powinnam się zrażać. Łatwo powiedzieć. Ćwiczymy już od tygodnia i do tej pory nie idzie mi za dobrze, może i robię minimalne postępy, ale nie jest dobrze.
- Evelyn skup się. - jego głos był surowy, ale na mnie nie robił dużego wrażenia, chyba zresztą nie tylko na mnie.
- Myślisz, że to łatwe? - odparłam z irytacją.
- Od dwunastu lat Przedwieczni myślą, że nie żyje, więc tak, to proste. - spojrzałam na niego jak na przybysza z kosmosu. - Nie tylko ty jedna jesteś potężna. Na mnie też polowali.
- Czemu? - widząc minę chłopaka postanowiłam nie drążyć tematu i o dziwo odpowiedź na zadane przeze mnie pytanie nie pojawiła się w mojej głowie. - Jak myślisz kiedy się tego nauczę?
- Nie mam pojęcia.
- Długo jeszcze dziś będziemy ćwiczyć?
- Całą noc.
- Serio? - zapytałam rozżalona.
- Nie rób tej swojej miny, na mnie to nie działa. Wracamy do treningu.
- Jesteś potworem wiesz?
- Ty też nim jesteś. - odpowiedział ze śmiechem, ale mój humor diametralnie się zmienił. Przypomniał mi kim jestem, a to nie było śmieszne.
- Miałaś maskować moc, a nie ją pokazywać. W tym momencie twoją moc można wyczuć w promieniu kilometra.
- Idę do domu.
- Co ty odwalasz?
- Daj mi spokój, jestem głodna. - skłamałam.
- Jesteś głodna czy idziesz do domu? - wkurzyłam się.
- Proszę cię, daj mi dziś spokój.
- Wiesz, że aby coś z tego wyszło nie wolno ci odpuszczać. - spojrzałam w oczy mężczyzny.
- Daj mi dziś spokój. - powiedziałam dobitnie.
- Idź. - nie wiedziałam czemu, ale David ustąpił.
Znalazłam się w moim domu. Usiadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać stare albumy. Wspomnienia wróciły. Nagle zadzwonił telefon.
- Halo.
- Witaj Evelyn, nie wiem czy wiesz, ale my nadal o tobie pamiętamy. - ten głos, był identyczny jak głos Lou tyle, że przesiąknięty jadem, a Louis tak nie mówił.
- Kim jesteś.
- Brzydko potraktowałaś mojego podopiecznego. Daje ci miesiąc, gdy znudzi ci się zabawa z tymi pomiotami z Harbor możesz do nas dołączyć. Nie musisz, ale jeżeli chcesz żyć dołącz do nas, za miesiąc będziemy w Harbor, wtedy powiesz po czyjej jesteś stronie, po naszej czy po przegranej. - zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć połączenie zostało przerwane.
-----------------------------------------------------
Jest trzeci rozdział.
Zostawcie coś po sobie.